Szczepienie, jak większość procedur medycznych, obarczone jest pewnym marginesem błędu. W przypadku wścieklizny, szczepienia przeciwko tej chorobie określane są jako bardzo skuteczne. Warto pamiętać, że przenosi się ona przede wszystkim przez pokąsanie (perforujące rany skórne) albo podrapanie pazurami, na których znajduje się świeża ślina chorego zwierzęcia, a wyjątkowo przez oślinienie błon śluzowych lub ran. Jeśli więc doszło do pogryzienia człowieka przez kota (po jego kontakcie z nietoperzem), w świetle przepisów powinien on podlegać izolacji i obserwacji w kierunku rozwoju choroby przez minimum 15 dni. Jeżeli taka sytuacja nie miała miejsca również należy wybrać się do gabinetu weterynaryjnego, ze względu na to, że nie możemy wykluczyć pogryzienia kota przez nietoperza. Lekarz po zbadaniu kota zaleci dalsze postępowanie. W takim przypadku także istnieją podstawy prawne - klinicznie zdrowy kot pokąsany przez chore zwierzę lub o to podejrzane również podlega izolacji i obserwacji przez 3 miesiące, podczas której czterokrotnie podlega oględzinom. Ze względów praktycznych, przy braku niepokojących objawów, lekarz może zdecydować o tzw. obserwacji dochodzącej - czyli wspomnianych wyżej 4 wizytach kontrolnych w określonych terminach w ciągu 3 miesięcy. Taką decyzję może podjąć wyłącznie lekarz, który ma kontakt ze zwierzęciem. Proszę nie martwić się na zapas, istnieje bardzo małe prawdopodobieństwo, żeby zaszczepiony kot mógł zarazić się wścieklizną (od nietoperza, który przecież w ogóle nie musiał być chory). Dla spokoju sumienia proszę udać się z kotem do lekarza i zastosować się do jego zaleceń. Wszystko powinno dobrze się skończyć, a najtrudniejszą sprawą najpewniej będzie przekonanie kota do zaniechania polowań na przyszłość. Na to akurat (poza nie wypuszczaniem kota z domu) pewnej rady nie ma, ale zamocowanie małego dzwoneczka do obróżki ma szanse znacznie zmniejszyć skuteczność łowów. Pozdrawiam.
