Forum

Witam. Mój kot to 4-letni dachowiec po kastracji, nigdy wcześniej nie chorował. Bardzo rzadko wychodzi na dwór (ostatnio miesiąc temu) i nie ma kontaktu z innymi kotami. Przez 3 dni nie jadł i nie oddawał kału. Był senny, niechętny do zabawy, często kichał i nachylając się nad swoją miską miał odruchy wymiotne. Udałam się z nim do weterynarza, który zmierzył mu temperaturę - 39,5 stopnia i uznał, że pęcherz jest miernie wypełniony, a błony śluzowe bez zmian. Orzekł, że są to niespecyficzne objawy chorobowe i zastosował zastrzyk - Synulox 0,8ml. Antybiotyk ma być podawany przez co najmniej 4 dni. Po otrzymaniu antybiotyku kot zaczął wymiotować żółtą, spienioną cieczą. Weterynarz stwierdził, ze kot cierpi na chorobę nerek. Ponownie podał Synulox oraz zastosował kroplówkę (150 ml glukozy). Niestety, kot nadal nie przyjmuje pokarmu, nie załatwia się, często wymiotuje i widać, że bardzo źle się czuje. Nie chcę podważać kompetencji weterynarza, ale jesteśmy po dwóch wizytach, a stan kota wyraźnie nie ulega poprawie. Czy takie objawy chorobowe na pewno wskazują na chorobę nerek? Czy opisane przeze mnie zachowanie jest normalne u kota, który przyjął takie leki?